niedziela, 2 lutego 2014

rozdział 2.

Ledwo otworzyłam oczy, w głowie miałam już wczorajszy dzień. Gdyby szukać w tym wszystkim jakiegoś sensu, nikt by go nie znalazł, poszukiwania latami skończyłyby się fiaskiem. Porozmawiałam sobie z Jaredem Leto, wspaniale, ale nie mam ochoty na dalsze kontakty z kimś tak wpływowym i robiącym szum w ogół swojej osoby. 3 razy nie, dziękujemy.
Podniosłam się z łóżka, by zatopić stopy w ciepłych puchowych kapciach i przygotować sobie kawę. Włączając laptopa, uruchomiłam tematyczne radio, którego kiedyś słuchałam i oddałam się porannym czynnościom.

Zatrzaskując drzwi od domu, zbiegłam ze schodów wpadając wprost na ulicę, nie zwracając uwagi na ruch uliczny skierowałam się do kiosku po papierosy i świeżą miejscowa prasę. Nerwowo wyszukując strony z ogłoszeniami, zaczęłam wyszukiwać coś interesującego dla siebie. Ughh.. kelnerka, zmywak, pralnia, kasjerka. Co jak co, ale jednak chciałabym pracować na wyższym stanowisku. Znudzona przeglądaniem wypocin pracodawców, którzy szukają sługusa za małe pieniądze, poszłam do często odwiedzanego parku. Wpatrywałam się w pary przechodzące obok, śmiejące się do siebie. Małe dzieci krzyczące wniebogłosy o nową zabawkę, stare małżeństwa cieszące się słońcem jakie pada na ich twarze. Dopiero bez pracy, i zajęć dotarło do mnie jakim samotnikiem jestem. Spojrzałam na telefon i szybko wybrałam numer matki, nie musiałam długo czekać.
- Alexa? Czy to naprawdę moja mała córcia? - zaskoczona kobieta zaczęła dopytywać z ciekawością.
- Tak mamo to ja, chciałam zapytać co u Ciebie słychać - pozwoliłam mamie dać się ponieść swojemu gadulstwie , i słuchałam jej przez następne 15 minut.
- A co u Ciebie kochanie?
- No.. nie najlepiej - krótko podsumowałam wydarzenia z ostatnich 2 dni.
- Zapraszam do mnie, myślę że dostaniesz kilka dni wolnego, a San Francisco czeka na Ciebie z otwartymi ramionami.

Jadąc taksówka przez słoneczne San Francisco, w mojej głowie nastała pustka. Rozkoszując się delikatnym głosem Erykah Badu rozkoszowałam się tą chwilą. Zdałam sobie sprawę z tego że tęskniłam za mamą. Szczęśliwa, że mogę ją zobaczyć, rzuciłam się w jej ramiona.
- Tez się cieszę że cię widzę córciu - odsunęła mnie od siebie dzieląc nas swoimi rękami - coś sie stało, a ty zaraz opowiesz mi co skarbie - uśmiechnęła się i zaniosła moją torbę to pokoju gościnnego. W domu nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Jasne, przestronne pomieszczenia dalej biły radością i wprowadzały w cudowny nastrój.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości, nie zwracając uwagi na nadawcę otworzyłam wiadomość o treści `zgadnij gdzie jestem` z dołączonym do niej zdjęciem Los Angeles z dachu. Jared. Nadal miał mój numer i odezwał się do mnie po tygodniu. Po co?
- Co tak marszczysz nos do tego telefonu Al? - mama zerknęła mi przez ramie, i szeroko się uśmiechnęła - od kogo to?
- Ughh mamo, rozmawiałam z tym gościem raz, w dniu kiedy straciłam prace, myślałam że sie odczepił, ale jak widać nie..
- Co zrobiłaś? - prawie wykrzyczała.
- No rozmawiałam z kolesiem, którego nie znałam - spojrzałam na nią, jak na kogoś kto nie rozumiem tak oczywistej rzeczy.
- Straciłaś pracę? - a więc o to jej chodzi
- A dasz mi sobie wszystko opowiedzieć? - usiadłam na kanapie i zaczęłam wszystko od początku.

- A co to był za chłopak, przystojny? - dopytywała mama, myśląc że może przekona mnie do randki z moim rozmówcą.
- Jared Leto, znasz kolesia? - zaśmiałam się - taki aktor, i śpiewa też, kiedyś go słuchałam.
- Bardzo śmieszne - zaczęła udawać że dusi sie ze śmiechu - a tak serio, to nie czas na żarty.
- Mamo, nie żartuję - wstałam i udałam się na taras, wiał lekki wiatr a ja wpatrywałam się znów w treść smsa, pod wpływem chwili, odpisałam. `miłego pobytu w Los Angeles, samotnie na dachu Jr, zgadnij gdzie ja jestem ;)` 

Nie zwracając uwagi na to czy otrzymałam odpowiedź, przebrałam się w wygodne ubrania, założyłam buty do biegania i ruszyłam w stronę plaży. Biegnąc brzegiem, buty przemoczyłam już do końca. Błądząc myślami, co jakiś czas wracałam do obrazu Jr na dachu, opowiadającego o tym jak bardzo kocha swoich fanów. Zbyt często o nim myślę. Skarciłam się w myślach.
Odpowiedź którą zignorowałam została ponaglona następną. `w domu, pod stertą chusteczek, płaczesz za pracą`, `popełniłaś samobójstwo?`. A to zgred, robi sobie ze mnie żarty, a sam pewnie nie zauważył tego że całe życie pracuje. Wysłałam mu zdjęcie swojej uśmiechniętej twarzy na tle morza z dopiskiem, bawię się świetnie i wróciłam do biegu.

- Przepraszam, nic się Pani nie stało? - rozcierałam zbolałe kolano, i próbowałam jednocześnie podnieść się z mokrego piasku. Chwila i znów leżałam plackiem na ziemi.
- Nic się nie stało - podniosłam sie i spojrzałam się na mojego towarzysza - to ja przepraszam, biegnę przed siebie i nawet nie zwracam na nic uwagi - posłałam mu uśmiech i speszona odwróciłam wzrok, był cholernie przystojny.
- To może w razie czego dam Pani swoją wizytówkę? Jestem lekarzem ortopedą, gdyby noga dawała się we znaki, proszę zadzwonić - podał mi małą białą karteczkę
- Jeżeli tylko będzie boleć, zadzwonię - odsunęłam się i pożegnałam, zaprzepaściłam taką szansę na mały podryw, jestem idiotką.
- Moge wiedzieć chociaż jak masz na imie? - wykrzyczał za mną ze śmiechem.
- Alexa
- Matt - odkrzyknął - jakbyś chciała się umówić na kawę, nie musi boleć cię noga, to też będę czekał na telefon - pomachał mi i biegł już w swoją stronę.
- O kurwa - powiedziałam sobie pod nosem i zaczęłam skakać jak wariatka, nareszcie udało mi się kogoś poznać. Moja podświadomość mówiła pamiętaj o Leto, pamiętaj o Leto. Gdyby nie on pewnie płakałabyś w poduszkę.

Ten facet chyba słyszał moje myśli będąc w LA. Przeciągnęłam palec przez ekran mojego telefonu i przyłożyłam telefon do ucha.
- Panno Chung, dlaczego mi Pani nie odpisuje - zapytał z pretensją
- Panie Leto, przepraszam bardzo, ale nikt mnie do tego nie zmusi.
- Gdzie jesteś? - zmienił temat.
- W San Francisco
- Cholera, mam 3 dni wolnego między koncertami, chciałem się z Tobą spotkać złośliwcu - zaśmiał się do słuchawki, a jego entuzjazm lekko przygasł.
- Wpadaj do mojej mamy, na pewno sie ucieszy, że będzie mogła Cię ugościć. Nie uwierzyła mi, że Cie poznałam - rozmawialiśmy ze sobą do momentu aż stałam przed drzwiami domu matki. Znów nie czułam żadnego dystansu, jakbyśmy znali się lata i byli przyjaciółmi. Żartowaliśmy na temat jego przyjazdu do San Francisco i przedstawialiśmy wizje w których moja mama otwiera drzwi, widząc Jr. Dawno nie śmiałam się tak z głupoty jaką miałam w głowie.

Nazajutrz leżałam na kocu przed domem i czytałam `50 twarzy Greya` co w tej książce jest super, że stała się takim hitem? Przerażają mnie niektóre fragmenty i otwartość autorki na sferę intymną. Intymność, dla mnie coś bardzo osobistego. Zacznijmy od tego, że życie seksualne w Twoim świecie nie istnieje. Odrzuciłam książkę, wznosząc oczy ku górze. Zasnęłam.
- Al - mama szarpała moje ramiona jak opętana - ALEX CHOLERA!
- Co się stało? - przetarłam zaspane oczy i skierowałam się w stronę. Jared, jestem pewna że to on, że jego żarty jednak nie były żartami. I zrobił mi numer roku. - O boże.
- Wystarczy Matt - brunet posłał mi szeroki uśmiech i wręczył kilka małych różyczek - nie pytaj skąd znam Twój adres, małe wróżki mi pomogły - ponownie się uśmiechnął i wszedł do środka.
- Mamo to jest Matt..
- Wiem córciu że to Matt, to syn mojej koleżanki Anabel, tak jej wczoraj o Tobie opowiadał, że skojarzyła że to ty i postanowiła coś z tym zrobić - moja mam zaczynała bawić się w sfatkę, no pięknie.
- Cudownie, napijesz się czegoś? - zapytałam gościa i pognałam do kuchni. Pięć minut i do drzwi pukała kolejna osoba. O co do cholery chodzi? - mamo, otwórz.
- Alex, znów do Ciebie - tak bardzo bawiła ją ta sytuacja, że ledwo zrozumiałam co do mnie mówi.
- Jared.
- Alex - odpowiedział i głupio się uśmiechnął. Chyba zaraz oszaleję.

***

A więc mamy 2 :) Nie jest ona sługa, ale jest szybkim wprowadzeniem do głównych i ciekawszych wątków:) Co myślicie o nowej postaci, i co zrobi Alexa? Całe życie zwali się jej na głowe. A mama, który z adoratorów naszej biednej Al bardziej przypadnie jej do gustu?(A Wam, kto bardziej sie podoba?)











Macie tu małą sondę : http://sonda.hanzo.pl/sondy,219279,5Yea.html
Wasze odpowiedzi bardzo mi pomogą! Opowiadanie pisze dla Was i to Wasze zdanie liczy się najbardziej! Liczę na komentarze które dają najwięcej powera i weny! Chociaż 5?:( Dziękuję za 730 wejść i odpowiedzi w sądzie! 
Następny rozdział pojawi się mam nadzieję szybciej bo mam ferie! Buziaki*: